piątek, 31 stycznia 2014

o wyzwoleniu z lęku

Znacie opowieść o Hiobie? Tak, tym z Biblii, tym co stracił wszystko a pozostał przy Bogu. Różni mędrcy głowili się nad jego problemem i wymyślali przyczyny jego cierpień (że zgrzeszył itd.). Wreszcie sam Bóg przemówił - Hiobku, Ty sam wiedziałeś od początku dlaczego tak i kto Ci to zrobił... ( Hi 42,7)
Na samym początku powiedział tak - Bo spotkało mnie to czego się BAŁEM, bałem się i dlatego mnie to spotkało! (Hi 3,25)

No i odkrycie dnia (dzięki konferencji Fabiana Błaszkiewicza ) - Bóg mnie stworzył na swój obraz i podobieństwo. Zaufał mi i we mnie uwierzył. Postawił przede mną życie i śmierć, dał talenty i kazał sięgać po co tylko zapragnę. A ja każdego dnia skrywam się w sobie i mówię że nie dam rady? Że zsyła na mnie jakieś cierpienie? Ze dał i wziął? 

Powaliło mnie, bo się okazuje, że wszystko tylko ode mnie zależy.


Tamtego dnia jak grom z jasnego nieba spadła na mnie myśl, pragnienie, marzenie..oj marzenie jeszcze z dzieciństwa, niezrealizowane jak dotąd w najmniejszym stopniu. A mianowicie chciałabym napisać książkę.
Ten pomysł jest jeszcze noworodkiem w  powijakach. Nie wiem czy to ma być poradnik, pamiętnik, powieść obyczajowa czy fantasy. Nie wiem nic o fabule i bohaterach. Ale wiem, że chce coś napisać. Ogromnie to dziwne uczucie, niesprecyzowane, ale silne i ponaglające.

Po tym „gromie” wsiadłam do auta i włączyłam radio. Akurat dzień mojego treningu w mieście. A to pierwsza piosenka jaką usłyszałam na ustawionej stacji :




Kolejnego dnia zainteresowałam się osobą Leny Dunham, którą zobaczyłam na okładce Vogue’a. Kompletnie nie znana mi osoba, niezbyt ładna ale sympatyczna. Szybko trafiłam na wiadomości o serialu jej autorstwa (Girls), w którym gra też główną bohaterkę Hannę. A czym zajmuje się Hanna? Pisze.  



Nie wierzę w jakieś super hiper znaki na ziemi i niebie, które maja do mnie przemawiać…ale też nie zrzucam wszystkiego na pospolity przypadek i zwykły zbieg okoliczności. A poza tym, miło jest poważniej pomyślec o marzeniu z dzieciństwa, chociażby przez chwilę.
Morał z tego na razie taki, że wracam do pisania … bloga :)

Welcome back!