sobota, 23 lipca 2011

o rzeczach z drugiej ręki

Bogata nigdy nie byłam, nie jestem i na razie się nie zanosi żebym miała być. Ale nawet gdybym miała kasy jak lodu i nie musiała przejmować się wydatkami to i tak kupowałabym rzeczy używane.Z kilku powodów.
Po pierwsze i najbardziej oczywiste - to ogromna oszczędność pieniędzy. Najczęściej takie towary są nieporównywalnie tańsze, nie mówię tutaj o 50% nazwijmy to "upuście" ale o banknocie 10zł kontra 200zł lub coś w tym stylu.
Po drugie, mieć coś po kimś to dobre dla środowiska (nie mylić z ekologią, czyli współoddziaływaniem organizmów - nikt dziś nie rozumie tego pojęcia). Globalnie rzecz biorąc możliwe, że dzięki temu mniej rzeczy zostanie wyprodukowanych, mniej w konsekwencji trafi na śmietnik itd.
Po trzecie, często okazuje się że nowa rzecz jest do niczego przy wypróbowanej przez kogoś używanej.

Najprostszym przykładem są oczywiście second handy czyli na ludzki pospolite szmateksy. Narodziło się tego ostatnio od cholery, a i dobrze. Bardzo lubię zakupy w takich miejscach. Jak wychodzę jestem lekko zmęczona ale mam powiedzmy 5 rzeczy, które są oryginalne, na pewno mi się nie skurczą ani nie zmechacą po pierwszym praniu, no i oczywiście w kasie zostawiłam kwotę, za którą w normalnym sklepie nie kupiłabym pewnie jednego paska do spodni :) Ostatnio wynajduję "na szmatach" śpioszki dla malucha - śliczne, jak nowe, za 2, 3, 4 zł...

Ale nie tylko ciucholandy królują w świecie "z drugiej ręki". Jest wiele stron internetowych, często lokalnych, na których ludzie wrzucają ogłoszenia typu "sprzedam tanio". Jest też poczciwe allegro, ale ja lubię mieć możliwość obejrzenia towaru przed zapłatą dlatego zdecydowanie preferuję takie lokalne ogłoszenia. Właściwie wszelkie większe  zakupy w naszym domu zaczynamy od przeglądnięcia ofert używanych rzeczy. Ostatnio kupiliśmy wózek dla dzidziusia, po jednym dziecku, najnowszej generacji z wszystkimi bajerami. Za identyczny w sklepie dalibyśmy ponad dwa razy tyle co za ten już nasz :)
Fajnie jest też się powymieniać znudzonymi rzeczami z innymi. Wiem, że są takie akcje teraz dość rozpowszechnione ale jeszcze nie korzystałam z tego typu nabywania towarów. Ale czy takie wymiany np. zabawek czy ciuszków z których dzieci wyrosły nie jest odnowieniem starych nawyków naszym mam i babć?
Bardzo przyjemnie jest coś starego dostać. My mamy łóżeczko od Cioci. Odmalowane wygląda przepięknie, a to że pochodzi ze strychu, a nie ze sklepu w galerii na przekór konsumpcyjnemu światu po prostu mnie cieszy.

Oczywiście kupowanie rzeczy używanych ma też swoje minusy i powinno mieć jakieś granice. Jak patrze w szmateksie na te hieny walczące o jednego buta i łamiące sobie nawzajem tipsy to myślę "weź się ogarnij". Albo całe wory ciuchów, które sąsiadka znosi do domu każdego niemal dnia - to już nałóg.  Są też sytuacje jak nasza, w której do ceny naszego samochodu trzeba było dodać koszty naprawy. Ale było nas stać! A na auto z salonu jeszcze nie... Dlatego polecam takie zakupy. Z głową, ale polecam!

9 komentarzy:

  1. Witaj:)
    Ubieram się w takich sklepach:) Oczywiście z umiarem. Idę wtedy, kiedy potrzebuję kupić coś, co jest mi potrzebne. Chwalę sobie taką formę kupowania. Wydaję niewiele, a mam zawsze coś oryginalnego, innego niż wszyscy:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie właśnie odstraszają hieny... Rzadko robię zakupy ubraniowe z drugiej ręki. Ale sprawdza się kupowanie używanych rzeczy dla dzieci, albo po prostu wymiana właśnie czy zwykłe, bezinteresowne przekazanie tego, co mnie już niepotrzebne komuś, komu się przyda.
    Pozdrowienia wieczorne,

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo praktyczne:)
    U nas w rodzinie i między znajomymi także wymieniamy się różnymi rzeczami np.właśnie ciuszkami dziecięcymi , zabawkami , niekiedy także meblami .
    Hurghada

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy mieszkałam w Polsce czesto kupowałam dzieciom ubranka w takich sklepach,dzieciaki szybko wyrastaja,niszczą,plamią,wiec po co przeplacać?Teraz czesto oddaje ubrania po chlopcach,bo skoro mogą sie przydać jeszcze komuś po co je do smieci wyrzucać?
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznam, ze nie zaglądam do takich sklepów, ale znam ludzi, którzy chętnie tam robią zakupy i są zadowoleni. Nie uważam, żeby było w tym coś złego.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. ja jakoś niespecjalnie przepadam za sklepami z używanymi rzeczami. dla mnie co innego dostać/odkupić coś od kogoś, kogo znam, a co innego mieć jakieś ubranie po nie wiadomo kim. jakąś taką awersję mam. może wynika to z tego, że mam znajomych, którzy pracują przy uprzątaniu komunalnych mieszkań, za granicą i nie raz słyszałam opowieści dziwnej treści na ten temat co w tych mieszkaniach zastają... a już zupełnie nie kupiłabym np. używanego łóżka, bo te najczęściej są uprzątane po truposzach brrr na samą myśl mnie telepie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. I ja czasem zagladam, choć zauważyłam, ze ceny często dorównują tym ze sklepów z tania, nową odzieżą.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadzam się z Tobą.Ale ja osobiście polecam te second handy gdzie ubrania są przywożone z Anglii.Ich stan jest o niebo lepszy niż te polskie i ceny konkurencyjne.Świetna sprawa dla dzieci zwłaszcza.Przetestowane na synu piszącej:) Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  9. Co do ciucholandów to to dobra rzecz... Moja mama kupiła połowę ciuszków dla dzidzi w lupie, a drugą połowę dostaliśmy od znajomych... no może ze dwie rzeczy są nówki... Dziecięce ciuchy w lupach wyglądają jak nowe, a kasa o 70% mniejsza... a i ta trzeba wszytko prać i tak dla takiego maleństwa czy nowe czy nie...
    co do ciuchów dla mnie... To ja nie miałam nigdy umiejętności szukania... Może czasem coś znalazłam dla siebie, ale jakoś nie za często... Za to moja bratowa to potrafi wypełnić szafkę na cały sezon.. Do tego trzeba mieć smykałkę :)

    Ps. Jaki wózek sobie kupiliście... Ja bym chciała Jedo Fyn na 4 kołkach... ale póki co nie mogę znaleźć takiego używanego... w mojej okolicy... a fajnie zobaczyć taki wózek przed zakupem :)

    OdpowiedzUsuń