wtorek, 1 kwietnia 2014

o czym krzyczał do nas Jan Paweł II?

O rany to już prawie dekada jak On nie żyje. To już dokładnie rok i dwa dni odkąd moja mama nie żyje. Dlaczego czas tak szybko płynie? Oby nie przeciekał przez palce...trzeba się obudzić.
Z okazji dzisiejszej rocznicy śmierci Jana Pawła II przedstawiam dwa filmy. Nie o kremówkach, nartach i barce. Ale kawał prawdziwego Wojtyły. Fragment z homilii z 1991 roku, 2 lata po komunizmie. W między czacie stało się miliard rzeczy w naszym kraju i w Europie a te słowa są nadal tak bardzo aktualne. Zwłaszcza w odniesieniu do rodziny zagrożonej chyba dziś bardziej jak wtedy. 
Papież krzyczał bo mu zależało, bo miał siłę i charakter. Brakuje mi teraz takiego człowieka na świecie. Może właśnie dzięki Niemu Polska jest dziś tak katolicka, mimo laicyzacji Europy. Może dlatego nasza wolność jest faktem, a nie karykaturą wolności jaką mają np Holendrzy czy Francuzi. 
Posłuchajcie i pamiętajmy że wolność, wolna wola, jest nam dana ale i zadana.




o dwóch skrajnych pomysłach

Chyba wiem o czym powinnam pisać. Tak ogólnie i w szerokim kontekście. Blog, książka, cokolwiek..
Chodzi o to czym powinnam się zająć.
Kiedy myślę, o swoich pasjach, marzeniach, planach na życie, głębszym sensie i powołaniu, które jest jakby poza przestrzenią codzienności mocno przytwierdzonej do ziemi, to wysuwają się na prowadzenie dwie rzeczy. Niestety są one totalnymi kosmosami dla siebie nawzajem :D
To jest 
RODZINA ( moja ale nie tylko, rodzina jako najmniejsza jednostka budująca cywilizacje - mój kraj np, rodzina zagrożona, rodzina jako wartość o którą trzeba walczyć, rodzina jako świadectwo moje osobiste)
 i
 WIELKA PODRÓŻ DOOKOŁA ŚWIATA trwająca wiele lat, na zasadzie ja, plecak,( nie all inclusive) nowe miejsca, nowi ludzie, nowe zajęcia, wielka przygoda itd .
Trwa teraz Wielki Post, dla mnie bardzo szczególny czas. oczywiście bardzo go przeżywam, słucham wielu kazań, czytam więcej, w parafii mamy misje święte. Myślę, że ten czas dużo mi da. Święta Wielkanocne zawsze wypełniają mnie jakąś niezwykłą mocą i prawdą. Właśnie, bo są prawdziwe, a "prawda Was wyzwoli".

czwartek, 6 lutego 2014

o odwadze, przygodach i spełnionym marzeniu

Musicie to zobaczyć:
http://sewerynblasiak.wordpress.com/

“Marzenia mają wszyscy. Normalni i idioci. Dobrzy i niedobrzy. Bogaci i biedni. Marzenia są bardziej lub mniej realne. Marzenie w czystej formie jest naturalnym tworem przyrody. Bryłą, której dzięki konsekwencji, silnej woli i pracy potrafimy nadać pożądany kształt. Tylko wtedy marzenie jest już celem, do którego prowadzi plan realizacji. Zazwyczaj jednak spychamy nasze marzenia na margines codzienności. Drzemią sobie w lamusach umysłów i bywa, że prześpią całe życie nieniepokojone. Wtedy, przy końcu drogi, można powiedzieć: kiedyś wykluło mi się marzenie, ale chyba kiepsko je karmiłem – nigdy nie wzbiło się do lotu; cały swój byt przesiedziało na gałęzi żywota i zdechło ze starości…” (Radek Biczak)

środa, 5 lutego 2014

o tym co u mnie

Dziś trochę o tym co u mnie. Choć tak naprawdę staram się wykombinować coś świeżego dla tego bloga. Mam ochotę odejść od typowego pamiętnika, ale jeszcze nie wiem na rzecz czego to odejście miałoby być. Choć bloguję od dawna, to ostatnio zauważam prawdziwy wysyp blogów. Takich dość przemyślanych, profesjonalnych, zarabiających na siebie i swoich właścicieli. Zdecydowanie nie pójdę w stronę modowych trendów "by kasia tusk and company" hehe Ale też nie wiem czy jest sens tworzyć kolejny blog w stylu - komentuje wszystko ze świata i kraju - w którym dziś powinnam chyba zamieścić notkę pełną wyjaśniania słowa gender albo oburzenia na ruszającą z pełną siłą kampanią trój-wyborczą.
Zobaczymy...

W nowy rok weszłam bezrobotna, a dokładnie zyskałam status osoby bezrobotnej bez prawa do zasiłku z dniem 02.01.2014 r. Musiałam mieć przerwę zanim w lutym znów będę sekretarką w urzędzie na pół etatu. Także dalej jest coś...ale tak naprawdę nic. Nie wiem czy ktoś jest wstanie sobie wyobrazić jakie to frustrujące.
Nadal mam świetnego męża, a moje małżeństwo "żyje i rozwija się". Mój synek wyrósł na pięknego i mądrego dwulatka, choć swoje potrzeby fizjologiczne wciąż załatwia od razu kiedy nadchodzą. Także temat przewodni mojego wychowywania w obecnej fazie brzmi - odpieluszkowywanie. Wszystko przyjdzie z czasem, jeśli tylko pozwolę mu się tego nauczyć. Za to rozmawia jak rasowy przedszkolak, śpiewa piosenki, deklamuje wierszyki, tańczy krakowiaczka, gada i gada i gada :D
W moim życiu duchowym jest pewna stagnacja. Żałoba niedługo się kończy, cierpienie i refleksje na temat przemijania odchodzą, ale na razie tej pustki nie wypełnia nic konkretnego. Może właśnie taki spokój jest mi teraz potrzebny. Chociaż ten wpis http://skrzydlatylew.blogspot.com/2014/01/znacie-opowiesc-o-hiobietak-tym-z.html#comment-form trąci chyba nową iskrą.
Maj 2014 to dwa duże wydarzenia w naszym rodzinnym życiu. Pech chciał, że nie tylko wypadają one w jednym miesiącu, ale dosłownie w jednym dniu... Ślub "normalny" siostry męża i ślub zakonny mojej siostry. Jakoś to pogodzę, jak nie ja to kto :D i oczywiście schudnę ( tym razem naprawdę .. tak sądzę.. na pewno.. jak zwykle ... uda mi się ... chciałabym ) hehe




niedziela, 2 lutego 2014

o aerobiku

W końcu udało mi się zrealizować jeden z moich planów z głębokiego worka "odchudzam się całe życie"!
 Nie wiem jakim cudem ale od października 2013 roku systematycznie uprawiam sport. Znalazłam wreszcie coś dla siebie, co sprawia mi ogromną radość, satysfakcję, daje rezultaty i nie nudzi po kilku próbach.


Aerobiku próbowałam już wiele razy, ale zawsze sama i w domu. Wiecie - włączam tv, wykonuje na pierwszym treningu wszystkie ćwiczenia, na drugim tylko te które lubię, na kolejnym dwa pierwsze, a następnego to już w ogóle nie ma. Spróbowałam więc w grupie i złapałam bakcyla! Trening trwa godzinę, prowadzony z profesjonalną trenerką tudzież trenerem. Zaczyna się od porządnej, stopniowo coraz cięższej  rozgrzewki, później płynnie przechodzi do treningu aerobowego, następnie trochę ćwiczeń siłowych na dane partie mięśni w zależności od planu na dany dzień i kończy się przyjemnym stretchingiem by uniknąć kontuzji i zakwasów. Zajęcia są coraz bardziej rozbudowywane, coraz trudniejsze, ale dostosowywane konsekwentnie do budowanej kondycji i mięśni.
A okazuje się, że mam mnóstwo mięśni, których przez lata nie używałam hehe. Na początku było mi ciężko, ale choć nie należę do nieśmiałych głupio mi było siedzieć na ławce. Wytrwałam, nie przerwałam ćwiczeń, zwalniałam jedynie tempo kiedy już zionęłam wyczerpaniem i z sukcesem ukończyłam swoje pierwsze zajęcia. Potem było już tylko lepiej. Wystarczyły trzy treningi bym zdecydowała się pomiędzy nimi wyjść pobiegać. Ba! Dystans jaki pokonywałam z wielkim trudem,w  dodatku po kilkumiesięcznej przerwie, przebiegłam z taką lekkością, że aż ..pobiegłam trochę dalej.

Czuję się świetnie, mam więcej energii i chęci do życia. Wiem, wiem straszne banały wypisuje..ale to naprawdę działa. Sama byłam zaskoczona. Ludzie pytają - co zrobiłaś, że tak świetnie wyglądasz?, ile schudłaś? A ja się tylko śmieje bo moja waga nie przerwanie wskazuje...ciii przecież wam nie powiem :)


I co najdziwniejsze nie zauważam u siebie efektu "a dziś to mogę sobie odpuścić" po którym zazwyczaj następuje dłuższa przerwa i zakończenie całego systematycznego działania w jakiejś dziedzinie. Co prawda na razie nie biegam, bo nie umiem po śniegu. Moje trasy wiejskie z nawiewami z pól nie zachęcają a wręcz odstraszają wizją złamanej kończyny dolnej. Więc odpuszczam do roztopów. Ale czekam z utęsknieniem na każdy dzień aerobikowy :) i nie opuszczam żadnego.

Żeby mi jeszcze ta dieta tudzież zdrowy styl odżywiania się wszedł w krew na dobre...ech
Albo przynajmniej (o zgrozo!) żebym umiała żyć bez słodyczy :D
Bardzo staram się schudnąć do maja. A o maju opowiem następnym razem.